Po sprzeczce z klientem usłyszała o sobie, że jest „właściwą osobą na właściwym miejscu”. – Sklep w małej miejscowości rządzi się swoimi prawami. Tutaj wszyscy się znają, wpadają pogadać. Po całym dniu marzę tylko o tym, by choć przed 20 minut nikt się do mnie nie odzywał – opowiada Ola Rokosz.
Źródło: klik